Svengal i Will spojrzeli na nią ze zdziwieniem, a potem przenieśli wzrok na Gunnara. Maddie zauważyła, że chłopak jest lekko zakłopotany. Wiedziała, że teraz może być panią sytuacji i syn Eraka dostanie kolejną nauczkę. Pomyślała, iż przyda mu się to, przynajmniej następnym razem poważnie się zastanowi zanim zakpi ze zwiadowców. Tymczasem on, widząc pytające spojrzenia, zaczął opowiadać swoją wersję wydarzeń.
- Założyłem się z ojcem, że uda mi się przechytrzyć zwiadowcę. Uznałem jednak, że na dobry początek nie mogę wybrać aż tak trudnego przeciwnika jakim jest np. Will, więc wybrałem jego uczennicę. Przez jakiś czas ją obserwowałem i opracowałem plan. Wygrałem. Maddie nawet nie spodziewała się, że w tym momencie ktoś może ją zaatakować, ale trzeba przyznać, że broniła się dość dzielnie jak na dziewczynę.
Will rzucił mu nieco sceptyczne spojrzenie, zaś Svengal był wyraźnie rozbawiony. Maddie poczuła, że wszystko się w niej gotuje. Obraził ją! Kpił sobie z jej umiejętności! Owszem, nie skończyła jeszcze nauki i z pewnością nie dorastała Willowi do pięt, ale co o nich, zwiadowcach mógł wiedzieć Skandianin?! I choć nie była tak dobra jak Will, to jednak w innych okolicznościach potrafiłaby pokonać Gunnara. Poza tym ta uwaga o tym, że jak na dziewczynę broniła się dzielnie, była już zupełnie nie na miejscu. Pomimo tego zachowała spokój. Wiedziała, że tylko tak wygra tę potyczkę.
- Nie dokończyłeś tej jakże pasjonującej opowieści. Zapomniałeś o niedźwiedziu - powiedziała i zrobiła minę niewiniątka.
- O jakim niedźwiedziu? - zainteresował się Will.
Gunnar zaczerwienił się, natomiast Will wyraźnie nie mógł doczekać się dalszego ciągu tej historii. Wiedział, że Maddie wybrnie z tej sytuacji w pięknym stylu, a syn Eraka nie będzie miał już nic do powiedzenia. Svengal też to czuł, zresztą wiele razy był świadkiem, a nawet uczestnikiem takich przekomarzań. Zwiadowcy pod tym względem nie mieli sobie równych.
- No tak, spotkaliśmy niedźwiedzia, ale udało się opanować sytuację - odpowiedział pospiesznie Gunnar.
- Komu się udało? - spytała zaczepnie Maddie. - Bo z tego co pamiętam, zacząłeś uciekać i nieźle go rozwścieczyłeś. Przyznaj, że uratowałam ci życie. No dobra, zdrowie - poprawiła.
Svengal próbował się powstrzymać, ale w końcu parsknął śmiechem i nie mógł się uspokoić. Will, jak to zwiadowca, uśmiechał się pod nosem. Maddie zaś nie kryła zadowolenia, widząc zakłopotanego Gunnara, który zastanawiał się jak ocalić swój honor. Niestety, nie wpadł na żaden pomysł i milczał.
- Na brodę Gorloga! Chłopie, czy to nie było zawsze na odwrót? Dzielny wojownik ratuje piękną damę z opresji, a ona rzuca się w jego silne ramiona i jest mu wdzięczna do końca swych dni... Coś pomieszałeś, nie wyobrażam sobie ciebie padającego w ramiona Maddie - mówił Svengal.
- Przestań! - krzyknął chłopak.
Svengal zarechotał głośno. Uwielbiał tak dla żartu pastwić się nad Gunnarem. Syn Eraka był sympatyczny, ale momentami trochę zarozumiały i zbyt pewny siebie. Dobrze, że Maddie nie pozwoliła z siebie zakpić i całą sytuację obróciła przeciwko niemu. Miło było popatrzeć jak Gunnar kompletnie nie wie co powiedzieć i jak się zachować.
- Jak jesteś taki mądry to czemu żadna panna nigdy się nie znalazła w twoich ramionach? - zapytał złośliwie Gunnar.
- Ja już jestem stary i się nie zmienię, ale ty o jakąś niewiastę mógłbyś się postarać, póki nie jest za późno.
Will słuchał tego wszystkiego z wielką przyjemnością, ale w końcu uznał, że trzeba jakoś rozładować napiętą atmosferę, bo niebawem może paść za dużo słów. Skandianie przecież łatwo wpadają w gniew i nie kończy się to zbyt dobrze... Wobec tego uśmiechnął się do wszystkich i zaproponował:
- Może porozmawiamy u mnie, przy pysznej kawie?
- A jakiś trunek dla mnie też by się znalazł? - zapytał ochoczo Svengal.
* * *
W całym domu unosił się aromatyczny zapach kawy, największego przysmaku zwiadowców. Maddie dopiero z czasem przekonała się do tego napoju, ale teraz już także ona nie wyobrażała sobie bez niego życia. Kawa miała w sobie coś niezwykłego, bo z jednej strony stanowiła swego rodzaju ukojenie, lekarstwo na wszystkie smutki, a z drugiej pobudzała do działania, dodawała sił, nastrajała optymistycznie. Energia i spokój w jednej filiżance. Niesamowite. Skandianie tego nie rozumieli, np. według Svengala każdy prawdziwy mężczyzna powinien pić dużo piwa, a nie jakieś tam kawy.
Maddie upiła kolejny łyk. Uważnie słuchała rozmowy Willa i Svengala, nie tylko dlatego, że lubiła nowinki, ale po prostu wydawało jej się wręcz niemożliwe to, że tych dwóch tak się lubi, pomimo tylu różnic. Will to przecież indywidualista, na dodatek zadziorny, a Svengal jest zabijaką i awanturnikiem, lecz i tak potrafili się dogadać i nie skakać sobie do gardeł, chociaż co chwilę któryś rzucał jakąś kąśliwą uwagę lub miał zupełnie inny pogląd na daną sprawę. Stwierdziła, że widocznie te wszystkie niebezpieczeństwa, przygody, walka ramię w ramię potrafią łączyć ludzi.
- Gunnar, może opowiesz nam trochę o sobie. Już wiemy, że boisz się niedźwiedzi i lubisz straszyć młode damy, ale na pewno masz coś więcej do powiedzenia - stwierdził Will.
- Zauważ Willu, że Madelyn też jest dosyć milcząca, co jest dziwne jak na dziewczynę, która powinna raczej paplać bez opamiętania - odparł Svengal.
- Kobieta z klasą potrafi i milczeć, nie wypada przeszkadzać mężczyznom w ich dyskusji - powiedziała wyniośle Maddie.
- Owszem, ale siedzieć z kimś przy stole i nie odzywać się do niego to także niegrzeczne - odbił piłeczkę Svengal.
- To samo tyczy się Gunnara. Idę pobiegać, o tej godzinie mam zawsze trening i przynajmniej nikt mi nie zarzuci, że siedzę przy stole i nic nie mówię - oznajmiła Maddie.
Oczywiście Will i Svengal nie mieli do nikogo pretensji i zwyczajnie chcieli zażartować, bo widzieli, że między Maddie i Gunnarem zrobiła się dość napięta atmosfera. Dziewczyna miała do niego pretensje o napad i kpiny, zaś on zdenerwował się, że go tak ośmieszyła przy innych. Różnica między nimi była jednak taka, że o ile Gunnar nie zamierzał się długo gniewać i w sumie Maddie wydawała mu się dość ciekawą osobą, o tyle ona nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z takim bezczelnym zarozumialcem za jakiego go uważała. Syn oberjarla? Świetnie, a ona wnuczka króla i co?
Maddie lubiła biegać, bo mogła wtedy zebrać i uporządkować myśli, rozładować gniew, poczuć się tak lekko i swobodnie. Zawsze miała wrażenie, że ściga się z wiatrem.
Gunnar także wyszedł z chaty. Stwierdził, że lepiej zakopać topór wojenny, bo nigdy nie wiadomo kiedy Skandia będzie potrzebowała pomocy zwiadowców. Przez chwilę wpatrywał się w szczupłą sylwetkę dziewczyny, potem jego wzrok spoczął na włosach, niestarannie zaplecionych w warkocz. Uznał, że jest nawet atrakcyjna, pomimo dość ciężkiego charakteru. Postanowił, że i on pobiega.
- Jak długo zazwyczaj biegasz? - zapytał, kiedy dołączył do niej.
- Co ty tu robisz? - W jej głosie wyraźnie słychać było niezadowolenie.
- Biegam.
Przez dłuższy czas w ogóle nie odzywali się do siebie i Maddie miała nadzieję, że tak już zostanie. Gunnar coraz bardziej ją denerwował i zwątpiła, że kiedykolwiek da jej spokój. Wkrótce jednak sama jego obecność zaczęła ją drażnić.
- Słuchaj, robisz to wszystko celowo! Nie rozumiem czego ode mnie chcesz - zaczęła.
- Ja pokonałem ciebie, mnie pokonał niedźwiedź, a niedźwiedzia ty, więc zatoczyliśmy koło i jesteśmy kwita.
- Dobra, niech ci będzie. W sumie nie wiadomo, kiedy następnym razem się zobaczymy, więc to i tak bez znaczenia - stwierdziła. - Dziesięć okrążeń wokół polany?
Po skończonym biegu usiedli zmęczeni na trawie. Żadne nie chciało okazać się słabsze, więc oboje biegli na maksimum swoich możliwości. Gunnar był trochę w szoku, Maddie naprawdę pozytywnie go zaskoczyła. Zupełnie nie przypominała dziewcząt, które znał. Właściwie nie przebywał zbyt często w damskim towarzystwie, chociaż miał już osiemnaście lat i zdarzało się, że jakaś była nim zainteresowana. Jednak jemu wszystkie wydawały się takie same i zwyczajnie nieciekawe. Poza tym uważał, że nie ma czasu na jakieś miłostki, wzywały go obowiązki i morze... Przecież jego ojciec również późno się ustatkował. Jednak Maddie była inna, intrygowała go.
- O czym tak rozmyślałaś wtedy w lesie? - zapytał, chcąc przerwać ciszę.
- Hej, to że wybaczyłam ci jakże okrutną napaść, nie oznacza, że teraz zacznę ci się zwierzać, czy coś - prychnęła.
* * *
- Chyba się nie pokłócili - powiedział z uśmiechem Will.
- Może jeszcze się w sobie zakochają - zarechotał Svengal.
Uśmiech natychmiast zginął Willowi z twarzy. Właśnie takich sytuacji zawsze się obawiał, bo wiedział, że Maddie jest młoda i zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie życie ją czeka, gdy zostanie pełnoprawnym zwiadowcą. Szczególnie kwestia miłości jest dość skomplikowana, a nie chciał żeby dziewczyna cierpiała.
- Co? Uważasz, że Gunnar nie jest odpowiednią partią dla twojej chrześniaczki? - zapytał złośliwie Svengal, widząc wyraz twarzy Willa.
- Nic nie rozumiesz. Ona jest zwiadowczynią...
Skandianin nie zdążył nic już odpowiedzieć, bowiem w izbie rozległo się donośne pukanie do drzwi. Will początkowo pomyślał, że to Maddie wróciła i jest zdenerwowana, jednak po chwili uzmysłowił sobie, że ona raczej by wbiegła do domu, nie czekając aż ktoś jej otworzy. Zwiadowca z lekkim niepokojem podszedł do drzwi. Nikogo się dziś nie spodziewał. Otworzył je i ujrzał znajomą twarz, do połowy pokrytą siwą brodą.
- Halt! Czy dzisiaj jest jakieś święto? - zażartował.
- Nie śmiej się Willu, bo przynoszę dość niepokojące wieści - powiedział z powagą.
- Założyłem się z ojcem, że uda mi się przechytrzyć zwiadowcę. Uznałem jednak, że na dobry początek nie mogę wybrać aż tak trudnego przeciwnika jakim jest np. Will, więc wybrałem jego uczennicę. Przez jakiś czas ją obserwowałem i opracowałem plan. Wygrałem. Maddie nawet nie spodziewała się, że w tym momencie ktoś może ją zaatakować, ale trzeba przyznać, że broniła się dość dzielnie jak na dziewczynę.
Will rzucił mu nieco sceptyczne spojrzenie, zaś Svengal był wyraźnie rozbawiony. Maddie poczuła, że wszystko się w niej gotuje. Obraził ją! Kpił sobie z jej umiejętności! Owszem, nie skończyła jeszcze nauki i z pewnością nie dorastała Willowi do pięt, ale co o nich, zwiadowcach mógł wiedzieć Skandianin?! I choć nie była tak dobra jak Will, to jednak w innych okolicznościach potrafiłaby pokonać Gunnara. Poza tym ta uwaga o tym, że jak na dziewczynę broniła się dzielnie, była już zupełnie nie na miejscu. Pomimo tego zachowała spokój. Wiedziała, że tylko tak wygra tę potyczkę.
- Nie dokończyłeś tej jakże pasjonującej opowieści. Zapomniałeś o niedźwiedziu - powiedziała i zrobiła minę niewiniątka.
- O jakim niedźwiedziu? - zainteresował się Will.
Gunnar zaczerwienił się, natomiast Will wyraźnie nie mógł doczekać się dalszego ciągu tej historii. Wiedział, że Maddie wybrnie z tej sytuacji w pięknym stylu, a syn Eraka nie będzie miał już nic do powiedzenia. Svengal też to czuł, zresztą wiele razy był świadkiem, a nawet uczestnikiem takich przekomarzań. Zwiadowcy pod tym względem nie mieli sobie równych.
- No tak, spotkaliśmy niedźwiedzia, ale udało się opanować sytuację - odpowiedział pospiesznie Gunnar.
- Komu się udało? - spytała zaczepnie Maddie. - Bo z tego co pamiętam, zacząłeś uciekać i nieźle go rozwścieczyłeś. Przyznaj, że uratowałam ci życie. No dobra, zdrowie - poprawiła.
Svengal próbował się powstrzymać, ale w końcu parsknął śmiechem i nie mógł się uspokoić. Will, jak to zwiadowca, uśmiechał się pod nosem. Maddie zaś nie kryła zadowolenia, widząc zakłopotanego Gunnara, który zastanawiał się jak ocalić swój honor. Niestety, nie wpadł na żaden pomysł i milczał.
- Na brodę Gorloga! Chłopie, czy to nie było zawsze na odwrót? Dzielny wojownik ratuje piękną damę z opresji, a ona rzuca się w jego silne ramiona i jest mu wdzięczna do końca swych dni... Coś pomieszałeś, nie wyobrażam sobie ciebie padającego w ramiona Maddie - mówił Svengal.
- Przestań! - krzyknął chłopak.
Svengal zarechotał głośno. Uwielbiał tak dla żartu pastwić się nad Gunnarem. Syn Eraka był sympatyczny, ale momentami trochę zarozumiały i zbyt pewny siebie. Dobrze, że Maddie nie pozwoliła z siebie zakpić i całą sytuację obróciła przeciwko niemu. Miło było popatrzeć jak Gunnar kompletnie nie wie co powiedzieć i jak się zachować.
- Jak jesteś taki mądry to czemu żadna panna nigdy się nie znalazła w twoich ramionach? - zapytał złośliwie Gunnar.
- Ja już jestem stary i się nie zmienię, ale ty o jakąś niewiastę mógłbyś się postarać, póki nie jest za późno.
Will słuchał tego wszystkiego z wielką przyjemnością, ale w końcu uznał, że trzeba jakoś rozładować napiętą atmosferę, bo niebawem może paść za dużo słów. Skandianie przecież łatwo wpadają w gniew i nie kończy się to zbyt dobrze... Wobec tego uśmiechnął się do wszystkich i zaproponował:
- Może porozmawiamy u mnie, przy pysznej kawie?
- A jakiś trunek dla mnie też by się znalazł? - zapytał ochoczo Svengal.
* * *
W całym domu unosił się aromatyczny zapach kawy, największego przysmaku zwiadowców. Maddie dopiero z czasem przekonała się do tego napoju, ale teraz już także ona nie wyobrażała sobie bez niego życia. Kawa miała w sobie coś niezwykłego, bo z jednej strony stanowiła swego rodzaju ukojenie, lekarstwo na wszystkie smutki, a z drugiej pobudzała do działania, dodawała sił, nastrajała optymistycznie. Energia i spokój w jednej filiżance. Niesamowite. Skandianie tego nie rozumieli, np. według Svengala każdy prawdziwy mężczyzna powinien pić dużo piwa, a nie jakieś tam kawy.
Maddie upiła kolejny łyk. Uważnie słuchała rozmowy Willa i Svengala, nie tylko dlatego, że lubiła nowinki, ale po prostu wydawało jej się wręcz niemożliwe to, że tych dwóch tak się lubi, pomimo tylu różnic. Will to przecież indywidualista, na dodatek zadziorny, a Svengal jest zabijaką i awanturnikiem, lecz i tak potrafili się dogadać i nie skakać sobie do gardeł, chociaż co chwilę któryś rzucał jakąś kąśliwą uwagę lub miał zupełnie inny pogląd na daną sprawę. Stwierdziła, że widocznie te wszystkie niebezpieczeństwa, przygody, walka ramię w ramię potrafią łączyć ludzi.
- Gunnar, może opowiesz nam trochę o sobie. Już wiemy, że boisz się niedźwiedzi i lubisz straszyć młode damy, ale na pewno masz coś więcej do powiedzenia - stwierdził Will.
- Zauważ Willu, że Madelyn też jest dosyć milcząca, co jest dziwne jak na dziewczynę, która powinna raczej paplać bez opamiętania - odparł Svengal.
- Kobieta z klasą potrafi i milczeć, nie wypada przeszkadzać mężczyznom w ich dyskusji - powiedziała wyniośle Maddie.
- Owszem, ale siedzieć z kimś przy stole i nie odzywać się do niego to także niegrzeczne - odbił piłeczkę Svengal.
- To samo tyczy się Gunnara. Idę pobiegać, o tej godzinie mam zawsze trening i przynajmniej nikt mi nie zarzuci, że siedzę przy stole i nic nie mówię - oznajmiła Maddie.
Oczywiście Will i Svengal nie mieli do nikogo pretensji i zwyczajnie chcieli zażartować, bo widzieli, że między Maddie i Gunnarem zrobiła się dość napięta atmosfera. Dziewczyna miała do niego pretensje o napad i kpiny, zaś on zdenerwował się, że go tak ośmieszyła przy innych. Różnica między nimi była jednak taka, że o ile Gunnar nie zamierzał się długo gniewać i w sumie Maddie wydawała mu się dość ciekawą osobą, o tyle ona nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z takim bezczelnym zarozumialcem za jakiego go uważała. Syn oberjarla? Świetnie, a ona wnuczka króla i co?
Maddie lubiła biegać, bo mogła wtedy zebrać i uporządkować myśli, rozładować gniew, poczuć się tak lekko i swobodnie. Zawsze miała wrażenie, że ściga się z wiatrem.
Gunnar także wyszedł z chaty. Stwierdził, że lepiej zakopać topór wojenny, bo nigdy nie wiadomo kiedy Skandia będzie potrzebowała pomocy zwiadowców. Przez chwilę wpatrywał się w szczupłą sylwetkę dziewczyny, potem jego wzrok spoczął na włosach, niestarannie zaplecionych w warkocz. Uznał, że jest nawet atrakcyjna, pomimo dość ciężkiego charakteru. Postanowił, że i on pobiega.
- Jak długo zazwyczaj biegasz? - zapytał, kiedy dołączył do niej.
- Co ty tu robisz? - W jej głosie wyraźnie słychać było niezadowolenie.
- Biegam.
Przez dłuższy czas w ogóle nie odzywali się do siebie i Maddie miała nadzieję, że tak już zostanie. Gunnar coraz bardziej ją denerwował i zwątpiła, że kiedykolwiek da jej spokój. Wkrótce jednak sama jego obecność zaczęła ją drażnić.
- Słuchaj, robisz to wszystko celowo! Nie rozumiem czego ode mnie chcesz - zaczęła.
- Ja pokonałem ciebie, mnie pokonał niedźwiedź, a niedźwiedzia ty, więc zatoczyliśmy koło i jesteśmy kwita.
- Dobra, niech ci będzie. W sumie nie wiadomo, kiedy następnym razem się zobaczymy, więc to i tak bez znaczenia - stwierdziła. - Dziesięć okrążeń wokół polany?
Po skończonym biegu usiedli zmęczeni na trawie. Żadne nie chciało okazać się słabsze, więc oboje biegli na maksimum swoich możliwości. Gunnar był trochę w szoku, Maddie naprawdę pozytywnie go zaskoczyła. Zupełnie nie przypominała dziewcząt, które znał. Właściwie nie przebywał zbyt często w damskim towarzystwie, chociaż miał już osiemnaście lat i zdarzało się, że jakaś była nim zainteresowana. Jednak jemu wszystkie wydawały się takie same i zwyczajnie nieciekawe. Poza tym uważał, że nie ma czasu na jakieś miłostki, wzywały go obowiązki i morze... Przecież jego ojciec również późno się ustatkował. Jednak Maddie była inna, intrygowała go.
- O czym tak rozmyślałaś wtedy w lesie? - zapytał, chcąc przerwać ciszę.
- Hej, to że wybaczyłam ci jakże okrutną napaść, nie oznacza, że teraz zacznę ci się zwierzać, czy coś - prychnęła.
* * *
- Chyba się nie pokłócili - powiedział z uśmiechem Will.
- Może jeszcze się w sobie zakochają - zarechotał Svengal.
Uśmiech natychmiast zginął Willowi z twarzy. Właśnie takich sytuacji zawsze się obawiał, bo wiedział, że Maddie jest młoda i zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie życie ją czeka, gdy zostanie pełnoprawnym zwiadowcą. Szczególnie kwestia miłości jest dość skomplikowana, a nie chciał żeby dziewczyna cierpiała.
- Co? Uważasz, że Gunnar nie jest odpowiednią partią dla twojej chrześniaczki? - zapytał złośliwie Svengal, widząc wyraz twarzy Willa.
- Nic nie rozumiesz. Ona jest zwiadowczynią...
Skandianin nie zdążył nic już odpowiedzieć, bowiem w izbie rozległo się donośne pukanie do drzwi. Will początkowo pomyślał, że to Maddie wróciła i jest zdenerwowana, jednak po chwili uzmysłowił sobie, że ona raczej by wbiegła do domu, nie czekając aż ktoś jej otworzy. Zwiadowca z lekkim niepokojem podszedł do drzwi. Nikogo się dziś nie spodziewał. Otworzył je i ujrzał znajomą twarz, do połowy pokrytą siwą brodą.
- Halt! Czy dzisiaj jest jakieś święto? - zażartował.
- Nie śmiej się Willu, bo przynoszę dość niepokojące wieści - powiedział z powagą.