niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 1

- Maddie, jak ty sobie to wszystko wyobrażasz?
      Spodziewała się tego. Matka wezwała ją na zamek, twierdząc, że muszą poważnie porozmawiać i dziewczyna od razu zgadła co będzie tematem tej rozmowy. Minął tydzień od dnia, w którym zdecydowała, że nadal będzie uczyła się u Willa. Naprawdę spodobało jej się takie życie i chciała dokończyć naukę, a potem stać się pełnoprawnym zwiadowcą. Cassandra za namową męża wyraziła na to zgodę, ale miała wiele zastrzeżeń i obaw. Maddie obawiała się, że mama uważa to za jej kolejny kaprys.
- Przecież ustaliłyśmy, że zostaję u wujka Willa, więc o co chodzi? – zapytała zaczepnie, udając, że nie rozumie.
- Nie zauważyłaś, iż pojawia się konflikt ról? Jesteś księżniczką i pewnego dnia odziedziczysz tron, więc nie możesz jednocześnie być zwiadowcą! Zgodziłam się na dalszą naukę, ale co potem?
- Czy ty już planujesz umierać mamo? Poza tym jest jeszcze dziadek. I tata.
- Proszę cię, nie udawaj głupiej. Dziadek jest ciężko chory, przejęłam jego obowiązki, ale ty, jako księżniczka również powinnaś mieć wiele zadań, uczyć się funkcjonowania w świecie polityki. Przecież ciąży na nas odpowiedzialność za nasz kraj. Nawet jeśli skończysz szkolenie i tak nie będziesz mogła być zwiadowcą.
        Cassandra starała się zachować spokój. Ta rozmowa dla obu stron nie była łatwa. Ona też kiedyś kochała przygody, a zamkowe życie wydawało jej się potwornie nudne. Nie chciała teraz zachowywać się jak stara i zgorzkniała matrona, która nakazuje córce uczyć się ręcznych robótek. Po prostu wiedziała, że Maddie będzie musiała przejąć jakieś obowiązki i przyzwyczaić się do takiego życia, prędzej czy później. Zwiadowcy zaś wiecznie chodzili własnymi drogami, mieszkali w lesie i często wyruszali na różne misje. Nie można było pogodzić tych dwóch funkcji.
- Nie masz rodzeństwa… - kontynuowała.
- To akurat nie moja wina! – krzyknęła Maddie, ale natychmiast uświadomiła sobie, że się zagalopowała. – Przepraszam mamo, po prostu nie odpowiadałoby mi już takie życie, przecież rozumiesz.
     Cassandra uśmiechnęła się. Dawna Maddie nigdy by jej nie przeprosiła. Nauka rzeczywiście jej służyła, oczywiście nadal potrafiła pyskować, jednak szybko się reflektowała. Umiała już się opanować i szanowała innych.
- Chyba musimy odłożyć tę rozmowę na inny dzień – westchnęła. – Dokończysz szkolenie, a później podejmiemy jakąś decyzję. Pamiętaj tylko, że nie można uciec od tego, kim się jest. Prędzej czy później to zrozumiesz.
        Maddie nie do końca zadowolona z przebiegu tej rozmowy, opuściła salę. Nie miała nawet ochoty zostawać na obiedzie. Cassandra zaczęła obawiać się, że  przez to wszystko dziewczyna oddali się od niej. Przecież i tak już nie mieszkała na zamku, a teraz jeszcze miałaby mieć do niej żal o to, że nie jest zachwycona jej planami na przyszłość?
- I jak poszło? – zapytał z troską Horace, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Cassandra prosiła go, aby tym razem pozwolił jej samej to załatwić.
- Będziesz miał zwiadowczynię w rodzinie. Maddie w ogóle nie przyjmuje do wiadomości tego, że kiedyś tu wróci.
- Przecież tak naprawdę świetnie ją rozumiesz – zauważył.
- I co z tego? Czasami człowiek nie ma wyboru… - powiedziała z goryczą w głosie.
- Ty też wolałabyś inne życie, prawda? Wcale nie chcesz być księżniczką.
       Horace zawsze się tego domyślał. Czuł, że Cassandra tęskni do dawnych lat, chociaż nigdy nie skarżyła się na swój los.
- Chwilowe załamanie. Przejdzie mi.
Horace przytulił ją czule.
- Nie przejmuj się naszą córką. Niektóre sprawy same się rozwiązują, Halt tak zawsze mówił.
       Cassandra uśmiechnęła się do niego. Tęskniła za tym co było kiedyś, ale z drugiej strony obecne życie też miało swoje uroki i jako nastolatka myślała, że będzie gorzej. Jednak teraz pojawiło się dużo problemów, choroba ojca, kłopoty z Maddie. To wszystko zaczęło ją przerastać, a miała przecież na głowie całe królestwo.
- Martwię się jeszcze o tatę… - zaczęła.
- Skoro nasi najlepsi medycy sobie nie radzą, musimy sprowadzić Malcolma, a jeśli nie będzie czuł się na siłach, niech przyśle swojego ucznia. To nasza ostatnia szansa.
                                                        * * *
       Maddie nie mogła przestać myśleć o porannej rozmowie. Nie chciała zdenerwować mamy, wiedziała, że ostatnimi czasy jest jej bardzo ciężko. Jednocześnie była przerażona myślą, że kiedyś i ją to czeka. Dlaczego życie takie jest i nie można po prostu być szczęśliwym? Czy ona albo matka miały możliwość decydowania o swojej przyszłości? Nie. Narzucono im to z góry, bez pytania. Tymczasem jej prawdziwe powołanie jest zupełnie inne.
- O czym tak rozmyślasz? – zapytał wesoło Will. Ostatnio w ogóle zrobił się bardziej radosny.
- O życiu – odpowiedziała z powagą.
- Nie spodziewałem się tego po tobie, Maddie. Niestety, musisz na jakiś czas przerwać tę zadumę, bo idziemy na targ.
- Myślałam, że już byłeś na targu…
- Wolałem zaczekać na ciebie. Przecież dziewczęta uwielbiają zakupy i lepiej się na tym znają – oznajmił zadowolony z siebie.
- Tobie po prostu się nie chce robić zakupów i wyręczasz się mną, a może boisz się rozmawiać z tymi wszystkimi kobietami?
       Maddie kochała takie dyskusje z Willem. Od razu poprawił jej się humor i na chwilę całkowicie zapomniała o problemach. Założyła swoją cętkowaną pelerynę i ruszyła w kierunku drzwi. Prawie zawsze szli na targ w pelerynach, bo wtedy każdy wiedział, że to zwiadowcy i schodził im z drogi. Ludzie darzyli ich szacunkiem, ale także odczuwali przed nimi pewien strach, wynikający głównie z opowiadanych sobie nawzajem legend. Poza tym Will czuł się pewniej w takim stroju, dawał mu on poczucie bezpieczeństwa. Zwiadowcy zawsze byli dość skrytymi osobami i ograniczali kontakty towarzyskie z innymi ludźmi, z czego Maddie jeszcze nie do końca zdawała sobie sprawę.
- Za kilogram warzyw taka cena to zdecydowanie za dużo – dziewczyna często się targowała.
- To prawda. Drogo tu jak diabli! – do dyskusji włączył się jakiś męski głos.
      Will odwrócił się, a kiedy zobaczył znajomą, potężną postać o zaplecionych w dwa warkocze, lekko siwiejących włosach, jego twarz rozjaśnił uśmiech. Natychmiast zdjął kaptur i wyciągnął rękę w geście powitania. Dawno się nie widzieli…
- Svengal!
     Skandyjski wojownik roześmiał się serdecznie i zamknął Willa w niedźwiedzim uścisku. Zwiadowca jak zwykle ledwo mógł złapać oddech. Wiedział, że Svengal nie tylko chciał okazać radość ze spotkania, ale także zrobić mu trochę na złość, tak z sympatii. Oczywiście Will zawsze się odwdzięczał, słownie.
- Stary bo stary, ale nadal silny – skomentował.
- Ty też byłeś młodszy przyjacielu, gdy cię ostatnio widziałem – skwitował Svengal.
        Maddie wiedziała, że to zastępca Eraka, ober jarla Skandii. W przeszłości oba kraje były do siebie wrogo nastawione, Skandianie organizowali łupieżcze wyprawy na wybrzeża Araluenu, a raz nawet paktowali z Morgarathem, okrutnym lordem. Sam zresztą Erak, wraz ze Svengalem i innymi kompanami porwali Willa oraz jej matkę, jednak później wspólnie obronili Skandię przed Temudżeinami i zawarli między sobą traktat. Od tego czasu zawsze mogą liczyć na swoją pomoc. Dziewczyna kilka lat temu widziała Svengala, przyjaźnił się przecież z jej rodzicami, ale niewiele pamiętała z tego spotkania.
- Co cię sprowadza do Araluenu? – zapytał Will.
- Chciałem zobaczyć jak się sprawuje nasz okręt, który stacjonuje u was. Co jakiś czas przyda się kontrola, a przynajmniej mogę przy okazji odwiedzić starych przyjaciół. Ostatnio dopadły mnie słuchy, że masz uczennicę i widzę, że to prawda – uśmiechnął się. – Szczerze mówiąc jestem w szoku.
- Maddie świetnie daje sobie radę. A co tam słychać u Eraka?
- Ach właśnie! Przypomniałeś mi, że muszę ci kogoś przedstawić. Jest tu ze mną syn Eraka. Ma już swój statek i obowiązki, ale uparł się żeby przypłynąć ze mną. Mówił, że musi zwiedzić Araluen.
- Gdy go ostatnio widziałem to był jeszcze chłopcem. Jak ten czas szybko płynie – zamyślił się Will.
- Gunnar! – krzyknął Svengal. – Zobacz kogo spotkałem!
       Ich oczom ukazał się wysoki, jasnowłosy chłopak. Spojrzał na nich, a potem jego wzrok zatrzymał się na Maddie. Dziewczyna była zaskoczona. Nie spodziewała się takiego spotkania…
- Willa może pamiętasz, ale poznaj jego uczennicę, Maddie, córkę księżniczki Cassandry i Horace’a – zaczął Svengal. – Maddie, to Gunnar, syn Eraka.
- My już się chyba znamy – odpowiedziała szybko, po czym uśmiechnęła się nieco złośliwie.

7 komentarzy:

  1. Love your blog!! It's awesome!

    Regards

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Strasznie podobała mi się rozmowa Cassandry i Maddie, fajnie przedstawiłaś ich relacje :)
    Will weselszy? To lubię! Mam nadzieję, że odnajdzie radość :D
    Svengal, kocham Cię za niego <3
    I końcówka - świetna, nie myślałam, że chłopak z poprzedniego rozdziału będzie synem Eraka. Erak zna bardzo dobrze zwiadowców, dlatego myślał, że nie uda mu się przestraszyć zwiadowcy.
    Czekam na rozwiniecie akcji :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skandianie to jedni z moich ulubionych bohaterów, więc musieli się tu pojawić :)

      Usuń
  3. Jej! Genialne :)
    ,,Ich oczom ukazał się wysoki, jasnowłosy chłopak. Spojrzał na nich, a potem jego wzrok zatrzymał się na Maddie. Dziewczyna była zaskoczona. Nie spodziewała się takiego spotkania…" - jak ja kocham takie momenty :)
    P.S. http://oczymlecznejczekolady.blogspot.com/ - to jest mój blog z opowiadaniami, może się choć trochę spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lepiej. Zdecydowanie lepiej. Wiem, miałam Ci wypisać, które fragmenty w prologu wydawały mi się nienaturalne (pokażę ci w wolnej chwili czy coś), ale chyba nie trzeba było, bo te są o wiele bardziej swobodne. Zwłaszcza rozmowa Maddie i Cassandry. Miło też, że zwracasz uwagę na punkt widzenia każdej z nich, pozwalając dziki temu czytelnikowi lepiej zrozumieć postacie.
    Z tym rodzeństwem to mnie rozwaliło. :D
    A akcja, widzę, zaczyna się ładnie toczyć. No i wątek romantyczny wisi w powietrzu. ;p
    Ogółem - mnie się podoba. : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, jak się cieszę, że dialogi są już lepsze, bo bałam się, że będę musiała je totalnie zreformować :D

      Usuń