- Maddie, jak ty sobie to wszystko
wyobrażasz?
Spodziewała
się tego. Matka wezwała ją na zamek, twierdząc, że muszą poważnie porozmawiać i
dziewczyna od razu zgadła co będzie tematem tej rozmowy. Minął tydzień od dnia,
w którym zdecydowała, że nadal będzie uczyła się u Willa. Naprawdę spodobało
jej się takie życie i chciała dokończyć naukę, a potem stać się pełnoprawnym
zwiadowcą. Cassandra za namową męża wyraziła na to zgodę, ale miała wiele
zastrzeżeń i obaw. Maddie obawiała się, że mama uważa to za jej kolejny kaprys.
- Przecież ustaliłyśmy, że zostaję u wujka
Willa, więc o co chodzi? – zapytała zaczepnie, udając, że nie rozumie.
- Nie zauważyłaś, iż pojawia się konflikt
ról? Jesteś księżniczką i pewnego dnia odziedziczysz tron, więc nie możesz
jednocześnie być zwiadowcą! Zgodziłam się na dalszą naukę, ale co potem?
- Czy ty już planujesz umierać mamo? Poza
tym jest jeszcze dziadek. I tata.
- Proszę cię, nie udawaj głupiej. Dziadek
jest ciężko chory, przejęłam jego obowiązki, ale ty, jako księżniczka również
powinnaś mieć wiele zadań, uczyć się funkcjonowania w świecie polityki.
Przecież ciąży na nas odpowiedzialność za nasz kraj. Nawet jeśli skończysz
szkolenie i tak nie będziesz mogła być zwiadowcą.
Cassandra
starała się zachować spokój. Ta rozmowa dla obu stron nie była łatwa. Ona też
kiedyś kochała przygody, a zamkowe życie wydawało jej się potwornie nudne. Nie
chciała teraz zachowywać się jak stara i zgorzkniała matrona, która nakazuje
córce uczyć się ręcznych robótek. Po prostu wiedziała, że Maddie będzie musiała
przejąć jakieś obowiązki i przyzwyczaić się do takiego życia, prędzej czy
później. Zwiadowcy zaś wiecznie chodzili własnymi drogami, mieszkali w lesie i
często wyruszali na różne misje. Nie można było pogodzić tych dwóch funkcji.
- Nie masz rodzeństwa… - kontynuowała.
- To akurat nie moja wina! – krzyknęła Maddie,
ale natychmiast uświadomiła sobie, że się zagalopowała. – Przepraszam mamo, po
prostu nie odpowiadałoby mi już takie życie, przecież rozumiesz.
Cassandra
uśmiechnęła się. Dawna Maddie nigdy by jej nie przeprosiła. Nauka rzeczywiście
jej służyła, oczywiście nadal potrafiła pyskować, jednak szybko się
reflektowała. Umiała już się opanować i szanowała innych.
- Chyba musimy odłożyć tę rozmowę na inny
dzień – westchnęła. – Dokończysz szkolenie, a później podejmiemy jakąś decyzję.
Pamiętaj tylko, że nie można uciec od tego, kim się jest. Prędzej czy później
to zrozumiesz.
Maddie
nie do końca zadowolona z przebiegu tej rozmowy, opuściła salę. Nie miała nawet
ochoty zostawać na obiedzie. Cassandra zaczęła obawiać się, że przez to wszystko dziewczyna oddali się od
niej. Przecież i tak już nie mieszkała na zamku, a teraz jeszcze miałaby mieć
do niej żal o to, że nie jest zachwycona jej planami na przyszłość?
- I jak poszło? – zapytał z troską Horace,
który właśnie wszedł do pomieszczenia. Cassandra prosiła go, aby tym razem
pozwolił jej samej to załatwić.
- Będziesz miał zwiadowczynię w rodzinie.
Maddie w ogóle nie przyjmuje do wiadomości tego, że kiedyś tu wróci.
- Przecież tak naprawdę świetnie ją
rozumiesz – zauważył.
- I co z tego? Czasami człowiek nie ma
wyboru… - powiedziała z goryczą w głosie.
- Ty też wolałabyś inne życie, prawda?
Wcale nie chcesz być księżniczką.
Horace
zawsze się tego domyślał. Czuł, że Cassandra tęskni do dawnych lat, chociaż
nigdy nie skarżyła się na swój los.
- Chwilowe załamanie. Przejdzie mi.
Horace przytulił ją czule.
- Nie przejmuj się naszą córką. Niektóre
sprawy same się rozwiązują, Halt tak zawsze mówił.
Cassandra
uśmiechnęła się do niego. Tęskniła za tym co było kiedyś, ale z drugiej strony
obecne życie też miało swoje uroki i jako nastolatka myślała, że będzie gorzej.
Jednak teraz pojawiło się dużo problemów, choroba ojca, kłopoty z Maddie. To
wszystko zaczęło ją przerastać, a miała przecież na głowie całe królestwo.
- Martwię się jeszcze o tatę… - zaczęła.
- Skoro nasi najlepsi medycy sobie nie
radzą, musimy sprowadzić Malcolma, a jeśli nie będzie czuł się na siłach, niech
przyśle swojego ucznia. To nasza ostatnia szansa.
*
* *
Maddie
nie mogła przestać myśleć o porannej rozmowie. Nie chciała zdenerwować mamy,
wiedziała, że ostatnimi czasy jest jej bardzo ciężko. Jednocześnie była
przerażona myślą, że kiedyś i ją to czeka. Dlaczego życie takie jest i nie
można po prostu być szczęśliwym? Czy ona albo matka miały możliwość decydowania
o swojej przyszłości? Nie. Narzucono im to z góry, bez pytania. Tymczasem jej
prawdziwe powołanie jest zupełnie inne.
- O czym tak rozmyślasz? – zapytał wesoło
Will. Ostatnio w ogóle zrobił się bardziej radosny.
- O życiu – odpowiedziała z powagą.
- Nie spodziewałem się tego po tobie,
Maddie. Niestety, musisz na jakiś czas przerwać tę zadumę, bo idziemy na targ.
- Myślałam, że już byłeś na targu…
- Wolałem zaczekać na ciebie. Przecież
dziewczęta uwielbiają zakupy i lepiej się na tym znają – oznajmił zadowolony z
siebie.
- Tobie po prostu się nie chce robić
zakupów i wyręczasz się mną, a może boisz się rozmawiać z tymi wszystkimi
kobietami?
Maddie
kochała takie dyskusje z Willem. Od razu poprawił jej się humor i na chwilę
całkowicie zapomniała o problemach. Założyła swoją cętkowaną pelerynę i ruszyła
w kierunku drzwi. Prawie zawsze szli na targ w pelerynach, bo wtedy każdy
wiedział, że to zwiadowcy i schodził im z drogi. Ludzie darzyli ich szacunkiem,
ale także odczuwali przed nimi pewien strach, wynikający głównie z opowiadanych
sobie nawzajem legend. Poza tym Will czuł się pewniej w takim stroju, dawał mu
on poczucie bezpieczeństwa. Zwiadowcy zawsze byli dość skrytymi osobami i
ograniczali kontakty towarzyskie z innymi ludźmi, z czego Maddie jeszcze nie do
końca zdawała sobie sprawę.
- Za kilogram warzyw taka cena to
zdecydowanie za dużo – dziewczyna często się targowała.
- To prawda. Drogo tu jak diabli! – do dyskusji
włączył się jakiś męski głos.
Will
odwrócił się, a kiedy zobaczył znajomą, potężną postać o zaplecionych w dwa
warkocze, lekko siwiejących włosach, jego twarz rozjaśnił uśmiech. Natychmiast
zdjął kaptur i wyciągnął rękę w geście powitania. Dawno się nie widzieli…
- Svengal!
Skandyjski
wojownik roześmiał się serdecznie i zamknął Willa w niedźwiedzim uścisku.
Zwiadowca jak zwykle ledwo mógł złapać oddech. Wiedział, że Svengal nie tylko
chciał okazać radość ze spotkania, ale także zrobić mu trochę na złość, tak z
sympatii. Oczywiście Will zawsze się odwdzięczał, słownie.
- Stary bo stary, ale nadal silny –
skomentował.
- Ty też byłeś młodszy przyjacielu, gdy
cię ostatnio widziałem – skwitował Svengal.
Maddie
wiedziała, że to zastępca Eraka, ober jarla Skandii. W przeszłości oba kraje
były do siebie wrogo nastawione,
Skandianie organizowali łupieżcze wyprawy na wybrzeża Araluenu, a raz nawet
paktowali z Morgarathem, okrutnym lordem. Sam zresztą Erak, wraz ze Svengalem i
innymi kompanami porwali Willa oraz jej matkę, jednak później wspólnie obronili
Skandię przed Temudżeinami i zawarli między sobą traktat. Od tego czasu zawsze
mogą liczyć na swoją pomoc. Dziewczyna kilka lat temu widziała Svengala,
przyjaźnił się przecież z jej rodzicami, ale niewiele pamiętała z tego
spotkania.
- Co cię sprowadza do Araluenu? – zapytał Will.
- Chciałem zobaczyć jak się sprawuje nasz
okręt, który stacjonuje u was. Co jakiś czas przyda się kontrola, a
przynajmniej mogę przy okazji odwiedzić starych przyjaciół. Ostatnio dopadły
mnie słuchy, że masz uczennicę i widzę, że to prawda – uśmiechnął się. –
Szczerze mówiąc jestem w szoku.
- Maddie świetnie daje sobie radę. A co
tam słychać u Eraka?
- Ach właśnie! Przypomniałeś mi, że muszę
ci kogoś przedstawić. Jest tu ze mną syn Eraka. Ma już swój statek i obowiązki,
ale uparł się żeby przypłynąć ze mną. Mówił, że musi zwiedzić Araluen.
- Gdy go ostatnio widziałem to był jeszcze
chłopcem. Jak ten czas szybko płynie – zamyślił się Will.
- Gunnar! – krzyknął Svengal. – Zobacz kogo
spotkałem!
Ich
oczom ukazał się wysoki, jasnowłosy chłopak. Spojrzał na nich, a potem jego
wzrok zatrzymał się na Maddie. Dziewczyna była zaskoczona. Nie spodziewała się
takiego spotkania…
- Willa może pamiętasz, ale poznaj jego
uczennicę, Maddie, córkę księżniczki Cassandry i Horace’a – zaczął Svengal. –
Maddie, to Gunnar, syn Eraka.
- My już się chyba znamy – odpowiedziała szybko,
po czym uśmiechnęła się nieco złośliwie.
Love your blog!! It's awesome!
OdpowiedzUsuńRegards
Świetny rozdział! Strasznie podobała mi się rozmowa Cassandry i Maddie, fajnie przedstawiłaś ich relacje :)
OdpowiedzUsuńWill weselszy? To lubię! Mam nadzieję, że odnajdzie radość :D
Svengal, kocham Cię za niego <3
I końcówka - świetna, nie myślałam, że chłopak z poprzedniego rozdziału będzie synem Eraka. Erak zna bardzo dobrze zwiadowców, dlatego myślał, że nie uda mu się przestraszyć zwiadowcy.
Czekam na rozwiniecie akcji :3
Skandianie to jedni z moich ulubionych bohaterów, więc musieli się tu pojawić :)
UsuńJej! Genialne :)
OdpowiedzUsuń,,Ich oczom ukazał się wysoki, jasnowłosy chłopak. Spojrzał na nich, a potem jego wzrok zatrzymał się na Maddie. Dziewczyna była zaskoczona. Nie spodziewała się takiego spotkania…" - jak ja kocham takie momenty :)
P.S. http://oczymlecznejczekolady.blogspot.com/ - to jest mój blog z opowiadaniami, może się choć trochę spodoba :)
W wolnej chwili na pewno zajrzę :)
UsuńLepiej. Zdecydowanie lepiej. Wiem, miałam Ci wypisać, które fragmenty w prologu wydawały mi się nienaturalne (pokażę ci w wolnej chwili czy coś), ale chyba nie trzeba było, bo te są o wiele bardziej swobodne. Zwłaszcza rozmowa Maddie i Cassandry. Miło też, że zwracasz uwagę na punkt widzenia każdej z nich, pozwalając dziki temu czytelnikowi lepiej zrozumieć postacie.
OdpowiedzUsuńZ tym rodzeństwem to mnie rozwaliło. :D
A akcja, widzę, zaczyna się ładnie toczyć. No i wątek romantyczny wisi w powietrzu. ;p
Ogółem - mnie się podoba. : )
Uff, jak się cieszę, że dialogi są już lepsze, bo bałam się, że będę musiała je totalnie zreformować :D
Usuń